Achy i (f)ochy :: Makijaż – czerwiec-październik [recenzja]

O ACHACH i (F)OCHACH nie pisałam wieki. Dlatego dzisiaj chciałabym pokazać Wam moich makijażowych ulubieńców ostatnich miesięcy. Pominęłam na razie mazidła do ust, bo im należy się oddzielny wpis. 



Achy i (f)ochy :: Makijaż – czerwiec-październik 2017



ACHY



• OCZY •


Achy i (f)ochy :: Makijaż



Niestety z drogerii zniknął mój ulubiony wodoodporny tusz do rzęs: Maybelline The Rocket Volum'Express Waterproof. Wszędzie dostępna jest wersja standardowa, ale wodoodporną najwyraźniej producent wycofał (dlaczego?). Musiałam kupić coś innego i wybór padł na FALSE LASH EFFECT marki MAX FACTOR, oczywiście w wersji wodoodpornej, bo ze zwykłego False Lash Effect byłam kiedyś zadowolona. Wodoodporny odpowiednik spisuje się bardzo dobrze. Ma silikonową szczoteczkę, która pozwala na dokładne rozprowadzenie tuszu na rzęsach bez grudek i sklejania. Ładnie podkreśla rzęsy, nadaje im głęboki czarny kolor. A najważniejsze, że jest trwały, nie rozmazuje się, nie osypuje. Szkoda, że kosztuje sporo więcej niż mój ulubieniec Maybelline – niech żyją promocje!


Drugi tusz, który ostatnio polubiłam, wodoodporny nie jest, ale i tak go polubiłam. Mowa o  PARADISE EXTATIC L'ORÉAL PARIS. Tusz ma klasyczną szczoteczkę i idealną formułę. Pięknie podkreśla rzęsy, bez sklejania, grudek, owadzich nóżek czy innych wątpliwych atrakcji.

Czarna kredka to dla mnie jeden z ważniejszych kosmetyków. Lubię roztarte, przydymione kreski, często też maluję wewnętrzną krawędź górnej powieki, dzięki czemu oczy wydają się bardziej wyraziste, a rzęsy gęstsze. Wodoodporna kredka SCANDAL'EYES RIMMEL nie utrzymuje się przez całą dobę, niemniej spisuje się na tyle dobrze, że zużyłam już kilka sztuk.




• CERA •


Achy i (f)ochy :: Makijaż
Achy i (f)ochy :: Makijaż
Achy i (f)ochy :: Makijaż
Achy i (f)ochy :: Makijaż
Achy i (f)ochy :: Makijaż
Achy i (f)ochy :: Makijaż



Nie ukrywam, że mam słabość do rozświetlaczy i w ogóle kosmetyków nadających cerze blask. Ostatnimi czasy bardzo zaprzyjaźniłam się z kilkoma nowymi, sięgałam też chętnie po sprawdzone "starocie". Z nowości spodobała mi się baza pod makijaż marki AA: BEAUTY PRIMER 360, BAZA ROZŚWIETLAJĄCA + NAWILŻANIE. Kupiłam ją w ciemno, bo w drogerii nie było testera. Ma trochę dziwny kolor – ni to szampański, ni to różowy. Nie daje jakiegoś mega blasku, bo to baza, a nie rozświetlacz, za to dobrze nawilża i świetnie spisuje się jako dodatek do podkładu (w proporcji 1 do 1), jeśli mam ochotę na podkład bardziej rozświetlający.

Druga baza, którą ostatnio polubiłam, to nowość CATRICE: LIGHT CORRECTING SERUM PRIMER CANDLELIGHT. Dodaje cerze bardzo subtelnego blasku, najbardziej lubię mieszać ją z podkładem.

Jakieś trzy miesiące temu znalazłam idealny rozświetlacz w kremie: ALL IN ONE CREAM FACE ILLUMINATOR marki EVELINE w odcieniu 02 GOLD. Nie nazwałabym go złotym, ma raczej odcień szampana. Idealnie wtapia się w skórę, dając prześliczny efekt tafli, a przy tym wygląda bardzo naturalnie, jak skóra. Kosztuje niecałe 12 zł, co prawda za 8 ml, ale jest niezwykle wydajny.

O wypiekanym rozświetlaczu GODDESS OF LOVE pisałam już dawno temu. Przez jakiś czas poszedł co prawda w odstawkę, ale parę miesięcy temu do niego wróciłam i przypomniałam sobie, za co go lubię. Daje na skórze efekt delikatnej różowawej poświaty i długo się trzyma. Mam wrażenie, że jest niezużywalny – jakoś go z opakowania nie ubywa.

Drugi rozświetlacz, po który chętnie sięgam, i to nie tylko ostatnio, lecz praktycznie nieprzerwanie, to kultowa wręcz MARY-LOU MANIZER marki theBALM. To po prostu cudo. Na skórze daje efekt niesamowitej tafli, byle tylko nie przesadzić. Lubię nakładać go delikatnie pędzlem, a potem rozcierać na skórze palcami lub gąbką-jajem (takim niby Beauty Blenderem), dzięki czemu pięknie łączy się ze skórą i nadaje jej świeży młodzieńczy wygląd. Świetnie sprawdza się też do rozświetlania wewnętrznych kącików oka.


Wypróbowałam ostatnio kilka podkładów. Spodobał mi się między innymi AA WINGS OF COLOR, IDEAL MATCH + VITAMINS E + C FOUNDATION, niestety najjaśniejszy odcień 201 IVORY jest dla mnie teraz odrobinę za ciemny, a wielka szkoda, bo to dobry podkład, który moja cera polubiła, ma też minimalnie żółtawy odcień. Promocja skłoniła mnie jakiś czas temu do zakupu podkładu, którego używałam w czasie studiów. Dzisiaj ma trochę inne opakowanie i chyba nieco inną formułę, która bardzo mi odpowiada. Mowa o LASTING PERFORMANCE MAX FACTOR w odcieniu 101 LIGHT IVORY. Jest lekki, a mimo to dobrze kryje, zachowując bardzo naturalny wygląd skóry. Odcień 101 bardzo mi pasuje, nie jest na mnie różowy.


Stały temat: korektor pod oczy, który chociaż trochę ukryje moje ciemne podkówki. Po kilku porażkach (m.in. Catrice Camouflage Wake Up Effect) postanowiłam spróbować MANHATTAN WAKE UP CONCEALER. Jest lekki, nie wysusza skóry i nie roluje się. Nie kryje idealnie, wszak na zasinienia lepszy byłby korektor "w kolorze", jak wymieniony wcześniej kamuflaż Catrice, a mimo to sprawia, że wyglądam lepiej.

Na drobne przebarwienia czy inne defekty stosuję ostatnio miejscowo FOUNDATION PLUS+ COVER + CONCEAL GOSH w odcieniu 002 IVORY. To gęsty, treściwy podkład, który daje dość duże krycie, nie wygląda to jednak nienaturalnie.

Wróciłam do jednego z najlepszych pudrów, jakie kiedykolwiek miałam, czyli BOURJOIS SILK EDITION COMPACT POWDER w odcieniu 52 VANILLA. Miękki, delikatny puder, którym trudno zrobić maskę, bo nie daje efektu płaskiego matu.

Drugi puder, po który ostatnio często sięgam, to typowy transparentny puder utrwalająco-matujący: MAYBELLINE MASTER FIX SETTING + PERFECTING LOOSE POWDER. Jest drobno zmielony, nie bieli skóry, znakomicie utrwala podkład. Niesamowicie wydajny.


Jakąś szczególną fanką konturowania nie jestem, ale czasem fajnie jest trochę podkreślić policzki i w ogóle rysy. Znalezienie dobrego pudru do konturowania dla jasnej karnacji, jak również odpowiedniego pudru brązującego to nie taka prosta sprawa, chociaż i tak wybór jest teraz bez porównania większy niż parę lat temu. Trio ISADORA FACE SCULPTOR★ to dla bladziocha idealny kosmetyk, zrezygnowałabym jednak z części rozświetlającej, bo właściwie nic nie daje.

Róż od dawna mógłby dla mnie istnieć tylko jeden: MAX FACTOR CREME PUFF BLUSH w odcieniu SEDUCTIVE PINK. Zużyłam już dwa opakowania do samego dnia, jestem w połowie trzeciego, a to naprawdę coś znaczy. To róż idealny pod każdym względem. Jest miękki, idealnie się rozprowadza, długo trzyma się na skórze i wygląda naturalnie.




FOCHY




Foch numer jeden to wspomniane już ZNIKNIĘCIE Z DROGERII, nawet internetowych, tuszu Maybelline The Rocket Volum'Express Waterproof. Mam nadzieję, że wróci!!!

Foch numer dwa to wypiekany mineralny puder brązujący MAX FACTOR CREME BRONZER w odcieniu 05 LIGHT GOLD, po którym wiele sobie obiecywałam. Miał dawać glow i wow, a wygląda na mnie jakoś niezdrowo i nieładnie. Nie mówię, że to zły kosmetyk, bo ma fajną konsystencję, nie pyli, nie robi placków, niestety u mnie się nie sprawdza.








A co Was ostatnio zachwyciło z kolorówki?
Co trafiło do kosza?



Podziel się!
Szukasz informacji o innym produkcie? Skorzystaj z WYSZUKIWARKI u góry strony lub zajrzyj do KATALOGU.
Bez względu na to, jak dany kosmetyk do mnie trafił, opisuję wrażenia z jego stosowania całkowicie szczerze. Pamiętajcie, że siłą rzeczy są to opinie osobiste, więc subiektywne. Nie mogę zagwarantować, że dany kosmetyk sprawdzi się u kogoś innego. Produkty, które przysłano mi do wypróbowania, oznaczam symbolem ★.

15 komentarzy:

  1. I teraz muszę się skusić na to serum z Catrice :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Na moje szczescie ochow mam zdecydowanie wiecej , ale ostatni foch z wczorajszego dnia, kiedy przyszla wyczekiwana paczka (dodatkowo polowe wartosci musialam jeszcze zaplacic celnikom +"*ç%&) okazalo sie ze podklad The Ordinary ktory jest tak chwalony, u mnie ma odcien z ROZOWYM pigmentem ;( myslalam ze sie rozplacze :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Popieram maskara L'oreal Paradise Extatic jest godna polecenia ! Dawno żaden produkt aż tak mnie mile nie zaskoczył !

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdyby nie to, że mam w zapasie maskarę, to skusiłabym się na Paradise, no innym razem :D
    sama nie wiem na co mam focha, moja cera nie jest bardzo wymagająca i co na nią położę, to to się trzyma i nie protestuje :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nowość, więc szybko z oferty nie zniknie, jeszcze zdążysz :)

      Szczęściara!

      Usuń
  5. O, ale o tym tuszu L'Oreala to nie słyszałam, a lubię klasyczne szczotki. Te wszystkie zmyślne wywijaski dają coraz gorsze efekty :/.
    A zużywanie różu podziwiam – udało mi się zdenkować tylko jeden w historii, i to taki malutki :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta szczoteczka to taki ideał klasycznej szczoteczki :) Zostawię ją sobie po zużyciu tuszu.

      Nigdy wcześniej nie udawało mi się zdenkować różu, Max Factor był pierwszy. Po prostu używam non stop i nawet nie kusi mnie, żeby sięgnąć po coś innego .

      Usuń
  6. Nie zna chyba żadnego z Twoich produktów, jedynie podkład z gosh ale mam wrażenie że to ten sam który ostatnio używam tyle ze on jest bardzo rzadki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może masz Foundation Drops Gosh? Bo ten podkłado-korektor jest gęsty, aż trzeba trochę go wytrząsać z opakowania, bo sam niespecjalnie chce spłynąć.

      Usuń
  7. Ja dawno nie miałam tyle achów ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój kometarz :)