Trochę historii :: Sztuczne kędziory i kilka słów o Annie Fischer-Dückelmann

Drogie panie, dzisiaj o fryzurach. A przy tej okazji trochę o bardzo ciekawej i zasłużonej kobiecie, o której naprawdę warto przeczytać.






Włosy zlekka tylko karbowane i kędzierzawe są najładniejszą ozdobą głowy. Tak więc modne głowy mężczyzn z krótko przystrzyżonym włosem niewątpliwie należą do najstraszniejszych. Uwłaczają one naszemu poczuciu piękna, chociaż nie można zaprzeczyć, że podczas upałów letnich sprawiają pewną przyjemność. Ponieważ kobiet znają dostatecznie odmładzającą działalność kędziorów na czole itp., przeto zarówno stare jako też i młode, a nadto osoby urodziwe i nieładne robią sobie takowe bardzo sztucznie, pomimo że nie zawsze osięgną pożądany skutek. Do starszych rysów twarzy, jako też do oblicza znękanego chorobą niestosownemi są zalotne kędziorki, a zarówno do twarzy o nieszczęśliwie uformowanych częściach, jak nap. kolbiastego nosa i różnych innych zwyrodnień. Byłoby o wiele mniej brzydkich kobiet, gdyby wszystkie zrozumiały, jak należy toaletę zastosować do ich kształtów ciała, a więc unikać nieprzyjemnych przeciwieństw. Zwykła tylko fryzura i kapelusz skromnego kształtu, nadto unikanie jaskrawych barw nadaje się o wiele więcej do nieładnych twarzy, aniżeli wszystkie przeciwne ozdoby. 
Stąd sztuczne kędziory nie przystoją wszystkim kobietom, natomiast u wszystkich bez wyjątku nadaje się przyjemna forma fryzury i takie pielęgnowanie włosów, że nawet u starych kobiet pozostaną obfite, połyskliwe, miękkie i faliste. Osiągniemy to wszystko zapomocą częstego kąpania włosów, luźnego układania, że w naturalnych falach poukładają się na około czoła, jako też przez codzienne szczotkowanie i – główne źródło wszelkiej urody, – przez zachowanie niezmiennej zdrowotności naszego ciała.

– Anna Fischer-Dückelmann, Pielęgnowanie urody: co kobieta czynić powinna, aby być piękną i zdrową: rady praktyczne z wieloma rycinami, 1912, tłum. z niem. Teresa Jaroszewska.



SZTUCZNE KĘDZIORY Anna Fischer-Dückelmann, Pielęgnowanie urody: co kobieta czynić powinna, aby być piękną i zdrową: rady praktyczne z wieloma rycinami, 1912, tłum. z niem. Teresa Jaroszewska.



NOSY KOLBIASTE I INNE ZWYRODNIENIA



Książka, z której pochodzi powyższy fragment, jest niezwykle ciekawa, chociaż – nie da się ukryć – w wielu momentach zabawna i bardzo niedzisiejsza. 

Ciekawy jest tu język. Nie wyobrażam sobie, żeby dzisiaj ktoś wprost pisał tak o kobietach, dzieląc je na urodziwe i nieładne czy brzydkie, na młode i po prostu stare. Autorka z pewnością nie miała niczego złego na myśli, wprost przeciwnie – walczyła o szacunek dla kobiet. Jednak w naszych czasach w odniesieniu do wieku człowieka używa się przeróżnych poprawnych politycznie eufemizmów, jak na przykład dojrzały czy senior. A brzydkich czy nieładnych kobiet po prostu nie ma, co zresztą jak najbardziej ma sens, bo przecież uroda to coś niemierzalnego i nieokreślonego, a każdy ma inny gust.  

Zaskoczyła mnie mocno porada dla osób mniej urodziwych (widzicie, już wkrada się malutki eufemizm), którą sprowadzić można do stwierdzenia „Brzydka kobieta nie powinna się wyróżniać”. Czyli żadnych ekstrawagancji, schowaj się za fikusem, zlej ze ścianą, bądź bezbarwna, żeby nikomu nie zakłócać spokojnej estetycznej egzystencji swoją nieudaną powierzchownością – „kolbiastym nosem” czy innymi „zwyrodnieniami”. Dzisiejsze podejście jest bezsprzecznie bardziej demokratyczne i humanitarne – jeśli uważasz, że masz jakieś urodowe niedostatki, odwracaj od nich uwagę, podkreślając atuty. Poza tym o wiele więcej swobody mamy w kwestiach mody, sklepowe półki uginają się pod ciężarem przeróżnych kosmetyków, a gabinety kosmetyczne i kliniki medycyny estetycznej kuszą ofertami zabiegów na niemal każdy rzeczywisty czy wyolbrzymiony w umyśle defekt.

Jednemu nie można zaprzeczyć: zdrowie i uroda są ze sobą związane. Włosy, cera, paznokcie w ogromnym stopniu zależą od naszego stylu życia, a tym samym stanu zdrowia. Niestety i stety. 

PS. Pora też zadbać o panów, wszak krótko ostrzyżeni mężczyźni to widok najstraszniejszy!




ANNA FISCHER DÜCKELMANN


Anna Klara Teresa Fischer Dückelmann urodziła się 5 lub 7 lipca 1856 w Wadowicach (ówczesna Galicja), zmarła 5 lub 13 listopada 1917 roku w Asconie (Szwajcaria) – daty nie są jasne. Była doktorem medycyny, autorką popularnych publikacji i – co niezmiernie ważne – działaczką istniejącego w XIX i na początku XX wieku w Niemczech i Szwajcarii ruchu Lebensreform („reforma życia”). Propagował on powrót do natury – między innymi alternatywną medycynę, zdrowe jedzenie, wyzwolenie seksualne, sprzeciwiającego się natomiast wszelkim używkom, a także szczepieniom.

Jak na tamte czasy była osobą niezwykle postępową. Wbrew powszechnym zwyczajom, wychodząc w 1880 roku za mąż za filozofa Arnolda Fischera, zachowała panieńskie nazwisko. Warto zresztą wspomnieć, że rodzice Anny byli temu związkowi przeciwni.

Wraz z mężem wydawała tygodnik Volkswohl („Ludzkie życie”), w którym pisała o kwestiach medycznych, a także podkreślała, że kwestiami zdrowia kobiet powinny zajmować się lekarze-kobiety.






Zainteresowanie medycyną odziedziczyła po ojcu, austro-węgierskim lekarzu wojskowym. Już jako nastolatka próbowała leczyć zwierzęta, interesowała się wodolecznictwem, napisała też swój pierwszy artykuł o szkodliwości gorsetów (trochę o tym narzędziu tortur przeczytacie na moim blogu już niedługo). Jednak dopiero w wieku 34 lat, będąc już matką trojga dzieci, podjęła studia medyczne w Zurychu, co wzbudziło niemałe kontrowersje w środowisku medycznym, zdominowanym przez mężczyzn.

W 1900 roku opublikowała bestsellerową książkę Das Geschlechtsleben des Weibes („Życie seksualne kobiety”), a rok później przetłumaczoną na trzynaście języków, w tym polski, Die Frau als Hausärztin („Kobieta lekarką domową”), promującą naturalne metody leczenia. Krytykowana była za dość liberalne podejście do seksualności i antykoncepcji, zwracała uwagę na potrzebę równouprawnienia kobiet, które miały być czymś więcej niż tylko maszyną do rodzenia dzieci. Dzisiaj może się to wydawać banalne, ale wówczas była jedną z pionierek. Wystarczy wspomnieć, że w Polsce prawo wyborcze przyznano kobietom dopiero po I wojnie światowej, w listopadzie 1918 roku. Gdyby nie sufrażystki pewnie nawet nie mogłabym pisać sobie spokojnie tego bloga...



*Informacje o Annie Fischer Dückelmann zaczerpnęłam z niemieckiej wersji Wikipedii





W ogóle wolicie kręcone włosy czy proste?
Wydaje mi się, że osoby o włosach naturalnie kręconych („kędziory”) lub falowanych („karbowanych”) wolą włosy proste i do tego dążą, a te z prostymi przeciwnie, kręcą. Też macie takie spostrzeżenia?


Czy przychodzą Wam do głowy nazwiska kobiet, które szczególnie się zasłużyły, a o których wspomina się rzadko lub wcale?

Zobacz też:

Podziel się!

6 komentarzy:

  1. Tak jest, jeśli masz naturalnie kręcone/falowane to chcesz mieć proste i odwrotnie.
    Ja mam takie nijakie, chciałabym mieć całkiem proste lub kręcone, ale nie jak afro.
    Uważam że sztucznie kręcone bądz prostowane włosy też wyglądają całkiem ładnie, jednak coś typu dredy, dredy doczepiane itd. .... nie podoba mi się to.

    http://asaminach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli pierwszy głos za moją tezą :)

      Hmm, w sumie też nie jestem fanką dredów.

      Usuń
  2. ja mam włosy kręcone, ale kiedyś chciałam mieć proste :D teraż już ten szał mi przeszedł i lubię te swoje kręciołki :) a za dredami też jakos nie przepadam :P

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja mam proste włosy i lubię je takie jakie są :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mam włosy kręcone, kiedyś bardzo chciałam mieć proste - a obecnie chcę by się jeszcze bardziej kręciły :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Gorset nie jest narzędziem tortur, protestuję jako osoba gorset modelujący z mnóstwem stali nosząca na codzień :) Oczywiście, kiedy ktoś ściska się do omdlenia czy zapuchnięcia wątroby, to jego sprawa :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój kometarz :)