Moje włosy to trochę pomieszanie z poplątaniem. Są mniej więcej w połowie między kręconymi i falowanymi, ale dosłownie oznacza to, że niektóre pasma naturalnie układają się w loki, inne w fale, a przy tym zawsze znajdzie się parę, które – przygniecione resztą dość jednak gęstych włosów – się rozprostowują. Jeśli już decyduję się jakoś je stylizować, sięgam zazwyczaj po prostownicę, po której włosy są co prawda lśniące i miękkie, ale też tracą objętość. O ile nie przepadam za wizytami u fryzjera, bo większość fryzjerów niespecjalnie przejmuje się faktem, że ludzie mają uszy, a skóra głowy jest unerwiona i szarpią niemiłosiernie, to efektami fryzjerskiej stylizacji zawsze jestem zachwycona – gładkie, lśniące włosy o pięknej objętości. Prawie jak u Jennifer Aniston ;).