Skończyło się już co prawda lato, jednak chcę przedstawić zapach, po który chętnie sięgałam w ciepłe letnie dni. To taka rodzima tanioszka warta uwagi: woda toaletowa Sandalwood ze Starej Mydlarni.
Flakon, no cóż. Butelka jest prosta i minimalistyczna, odlana trochę byle jak, szkłu brakuje klasy. Korek jest z bardzo lekkiego plastiku i niestety jest źle spasowany i w ogóle się nie trzyma, nie należy więc podnosić za niego flakonu, bo będzie katastrofa. Etykieta naklejona jest krzywo, a atomizer trafił mi się najwyraźniej jakiś felerny, bo chociaż nie najgorzej rozpyla perfumy, to płyn cieknie po flakonie i palcach. Prawdę mówiąc, jestem tym nieco zniesmaczona, bo miewałam w swojej kolekcji zapachy nawet tańsze, których flakony były porządniejsze i bardziej dopracowane. Ten jest taki trochę garażowy, chałupniczy, podobnie zresztą jak kartonik.
O zapachu niewiele można się dowiedzieć z internetu, bo nigdzie nie ma recenzji, osobistych opisów, kierowałam się głównie recenzjami innych produktów z linii Sandalwood, jak na przykład balsam do ciała. Informacja podana przez producenta jest dość oszczędna. Wymienia jedynie kilka nut, dodając nieco zabawne i niezgrabne stwierdzenie, że „to zapach, który pobudza zmysły silnym kobietom żyjącym pełnią życia”.
Wyczuwam przede wszystkim drzewo sandałowe i kwiat tytoniu, przełamane lekko pikantną, orzeźwiającą nutą imbiru, dzięki której tę kompozycję świetnie nosiło mi się nawet w największe upały. Nie denerwowała mnie, nie mdliła, choć jest dość słodka. Producent podaje jeszcze wanilię i kakao, jednak ich nie czuję, może trochę wanilii w ostatniej fazie trwania zapachu. W każdym razie nie odbieram tej kompozycji jako jadalnej, gourmand. Tymczasem moja siostra nazwała Sandalwood zapachem ciasteczkowym, najwyraźniej więc czuje w nim coś jadalnego, zapewne wanilię i kakao z dodatkiem przypraw i imbiru. A może im chłodniej i im bliżej do Bożego Narodzenia, tym bardziej ciasteczkowo będzie mi Sandalwood pachnieć? Jestem tego bardzo ciekawa.
Sandalwood nie jest zapachem nachalnym, duszącym czy kontrowersyjnym, sprawdza się świetnie na co dzień, również do pracy. Taki miły codzienniak, który nie powinien nikogo drażnić, a jest nieco inny od popularnych obecnie zapachów pokroju La Vie Est Belle.
Jak na wodę toaletową trwałość nie jest zła. Na skórze wyczuwam zapach jakieś 4-5 godzin, na ubraniach trwa cały dzień. Projekcja umiarkowana.
Znasz serię Sandalwood od Starej Mydlarni?
Lubisz nuty drzewa sandałowego i tytoniu w perfumach?
Czym pachniało Twoje lato?