Smutne i niespodziewane. Przeklęte nieprzezroczyste flakony!
Niby cała szuflada pełna zapachów, a ja właśnie na ten mam w tej chwili ochotę... Przejrzałam wszystkie próbki – akurat Amour nie ma wśród nich. Ech...
Spojrzałam na swoją kosmetyczkę i szok, ja też mam flakony w których nie widać ile pozostało. Musze szybko sprawdzić bo nie chcę się rozczarować jakiegoś poranka, że akurat mój dzisiejszy zapach się skończył. Swoją droga pokażesz nam swoje wszystkie perfumy ? Sama chyba się pokuszę o taki post na blogu :)
Tylko że w środku jeszcze odrobina chlupie, ale nie da się "wypsikać". W przezroczystym flakonie widać, jak go przechylić, żeby resztkę wydusić przez rurkę atomizera, a tu nie...
Dla mnie też to zawsze był zapach jesienno-zimowy, ale używałam go trochę tego lata i jakoś wyjątkowo mi pasował nawet w upały. Ku mojemu zaskoczeniu, nie zabijał, jak wiele innych typowo jesienno-zimowych zapachów, a nawet ładnie komponował się z prażącym słońcem. Może dlatego, że u mnie trzyma się blisko skóry.
Oj smutne... Mam chysia na punkcie nieprzezroczystych flakonów. Niemożliwy do ocenienia ubytek z moich flaszkach Black Cashmere doprowadza mnie do szału. Ciągle nimi chlupię i myślę nad tym, ile jeszcze zostało. Trzymam kciuki za kolejny flakonik Amour na Twojej półce. Piękny zapach...
Aaaaj, nawet mi nie przypominaj Black Cashmere... Nigdy nie miałam własnego flakonu, tylko sporą odlewkę od mojej mamy. Cudowny zapach... Mama zużyła go do samego końca nie mając świadomości, że o kolejny flakon będzie ciężko. Swoją drogą czasem mieszała na skórze Black Cashmere z czymś lekkim, owocowo-kwiatowym (muszę podpytać co to było). Mieszanka była oszałamiająco piękna.
Ja też kiedyś mieszałam BC. Ale teraz mi szkoda. Bo to jednak kawał mojej perfumomanicakiej historii. Mam jeszcze trzy flaszki (z czasów zanim podrożało). Wszystkie trzy z ubytkiem (na ucho) poniżej połowy. Ale i tak świruję.
ja również mam ukochany zapach jednak widać jak ubywa go z dnia na dzien, i z bólem serca obserwuję te ubywające krople
OdpowiedzUsuńTylko że tu nawet nie widać, że to ostatnie krople :(
UsuńTez nie lubię takich flakonów/opakowań. Lubie wiedzieć, ile jest w środku :)
OdpowiedzUsuńTakie denko chyba boli najbardziej ;-) Faktycznie, te nieprzezroczyste flakony potrafią sprawić niemiłą niespodziankę!
OdpowiedzUsuńSpojrzałam na swoją kosmetyczkę i szok, ja też mam flakony w których nie widać ile pozostało. Musze szybko sprawdzić bo nie chcę się rozczarować jakiegoś poranka, że akurat mój dzisiejszy zapach się skończył. Swoją droga pokażesz nam swoje wszystkie perfumy ? Sama chyba się pokuszę o taki post na blogu :)
OdpowiedzUsuńojej :(
OdpowiedzUsuńDlatego nie lubię nieprzezroczystych opakowań! Człowiek może się nieprzyjemnie zdziwić :(
OdpowiedzUsuńbuuu :(
OdpowiedzUsuńSzkoda... ale przecież czujesz czy w środku coś jeszcze jest i jak czujesz, ze się kończą to od razu kupić
OdpowiedzUsuńTylko że w środku jeszcze odrobina chlupie, ale nie da się "wypsikać". W przezroczystym flakonie widać, jak go przechylić, żeby resztkę wydusić przez rurkę atomizera, a tu nie...
UsuńAtqa, zawsze można zassac ;)
UsuńKrzykla, jak?
UsuńUwielbiam Amour to jest mój KWC. Idealny zapach na jesień i zimę. Ciepły, spokojny i otulający. Łączę się z Tobą w cierpieniu...
OdpowiedzUsuńDla mnie też to zawsze był zapach jesienno-zimowy, ale używałam go trochę tego lata i jakoś wyjątkowo mi pasował nawet w upały. Ku mojemu zaskoczeniu, nie zabijał, jak wiele innych typowo jesienno-zimowych zapachów, a nawet ładnie komponował się z prażącym słońcem. Może dlatego, że u mnie trzyma się blisko skóry.
Usuńteż nie znoszę takich flakoników nigdy nie wiadomo kiedy się skończy i zapasu wtedy się nie ma;(
OdpowiedzUsuńOj smutne...
OdpowiedzUsuńMam chysia na punkcie nieprzezroczystych flakonów. Niemożliwy do ocenienia ubytek z moich flaszkach Black Cashmere doprowadza mnie do szału. Ciągle nimi chlupię i myślę nad tym, ile jeszcze zostało.
Trzymam kciuki za kolejny flakonik Amour na Twojej półce. Piękny zapach...
Aaaaj, nawet mi nie przypominaj Black Cashmere... Nigdy nie miałam własnego flakonu, tylko sporą odlewkę od mojej mamy. Cudowny zapach... Mama zużyła go do samego końca nie mając świadomości, że o kolejny flakon będzie ciężko. Swoją drogą czasem mieszała na skórze Black Cashmere z czymś lekkim, owocowo-kwiatowym (muszę podpytać co to było). Mieszanka była oszałamiająco piękna.
UsuńJa też kiedyś mieszałam BC. Ale teraz mi szkoda. Bo to jednak kawał mojej perfumomanicakiej historii. Mam jeszcze trzy flaszki (z czasów zanim podrożało). Wszystkie trzy z ubytkiem (na ucho) poniżej połowy. Ale i tak świruję.
UsuńOkazało się niedawno, że moja mama zachomikowała trochę BC i w dodatku chętnie mi odstąpiła :D
UsuńZ jednej strony szkoda, a z drugiej świetna okazja na jakąś perfumową nowość :)
OdpowiedzUsuńNiby tak, mam całą listę zapachów, które bym chciała, tylko rozsądek (pełna szuflada) i budżet nie pozwalają :/
Usuńmalo funkcjonalne opakowanie
OdpowiedzUsuńMoże wypróbuj jakieś nowości?:)
OdpowiedzUsuńmam go, ale coś w tym roku średnio mi podchodzi
OdpowiedzUsuńzresztą poczekam na chłodniejsze dni, wtedy lepiej się 'spisuje'
w bardzo podobnym klimacie jest Dior Hypnotic Poison i Yves Rocher Vanille Noire ;)
Vanille Noir YR zupełnie mi nie podchodzi akurat :)
UsuńNie cierpię gdy perfumy tak się kończą, nagle i bez ostrzeżenia.
OdpowiedzUsuńOł noł!
OdpowiedzUsuńTen zapach jest niesamowity, siostra go miała kiedyś. Jak będę duża i bogata, to też go sobie kupię haha :) przykro, że się skończył
OdpowiedzUsuńMóje jedyne perfumy - mam jedną butelkę na wykończeniu w domu, jedną na stancji. Jeszcze denka nie przeżyłam, ale będzie bolało :(
OdpowiedzUsuńja mam jedynie próbkę
OdpowiedzUsuńteż kocham ten zapach :)
OdpowiedzUsuń