Tydzień (?) w dzień (1-14 grudnia 2013)




Moja aktywność ostatnio nieco spadła, ale mam nadzieję, że zażegnałam już kryzys, ruszę pełną parą i pojawiać się będzie trochę więcej wpisów. Na początek podsumowanie – nie tygodnia, a dwóch.

Pokazałam kosmetyki, które w listopadzie szczególnie się wyróżniły, oraz jeden, który rozczarował [Listopadowe achy i (f)ochy]. 

Popularność kosmetyków Balea nieustannie rośnie w naszym kraju. Prawdę mówiąc, przez długi czas myślałam, że to wyłącznie kwestia niedostępności w Polsce, ale muszę skorygować swoją opinię, bo wszystkie dotąd wypróbowane przeze mnie kosmetyki tej marki przypadły mi do gustu. Jeden z takich przyjemniaczków to niedostępny już chyba krem do ciała [Pielęgnacja :: Indyjska herbata po niemiecku, czyli krem do ciała Balea]. W niedalekiej przyszłości opowiem o kilku produktach do włosów.

Jakimś dziwnym trafem w ciągu minionych dwóch tygodni pokazałam tylko jeden manicure [Paznokcie :: Mroźnie] – aż mi się nie chce wierzyć! W najbliższym czasie spodziewajcie się prawdziwego lakierowego wysypu, pokażę między innymi nowe lakiery My Secret [Nowości :: Lakierowe Confetti My Secret]. Ale nie tylko lakierami kobieta żyje, prawda? Liczą się też pomadki! Trochę pojawiło się na blogu – dwie lśniące czerwienie z Yves Rocher [Makijaż :: O dwóch takich – lśniące pomadki Yves Rocher] i sześć odcieni pomadek Kobo [Makijaż :: Pomadki Colour Trends Kobo Professional naustnie]. I tu również zdradzę, że pomadkowych postów będzie sporo.

Jeśli interesują Was nowości marki Oceanic, to poświęciłam im długaśny post [Nowości :: Oceanic – do twarzy, do ciała, do rzęs]. 

Wraz z nadejściem zimy powrócił problem ...gryzaków [Za gorąco, czyli co mnie gryzie]. 


Podziel się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój kometarz :)