Retro :: Historja pączka karnawałowego
HISTORJA PĄCZKA KARNAWAŁOWEGO
W tak zwanych dobrych, starych czasach sztuka kulinarna niebardzo była rozwinięta. Żywność składała się przeważnie z mięs, bardzo prymitywnie przyrządzanych, ze słoniny, kapusty lub buraków, chleba żytniego, placków owsianych i t. p. Mąki białej nie był wstanie używać człowiek średnio zamożny. Ponieważ w środkowej Europie pszenicy nie uprawiano, mąka biała była rzadkością, a pieczywo, z niej sporządzane, ukazywało się tylko na stołach wielkich panów, w postaci słodkich placków, z mąki i miodu wypiekanych. Cukier sprzedawany był prawie na wagę złota, gdyż sprowadzano go aż z Indyj i to w bardzo nieestetycznym stanie: jako syrop, z trzciny cukrowej wydobywany. Nic więc dziwnego, że ciastka były wprawdzie bardzo pożądane, ale nie każdy mógł sobie na nie pozwolić.
Dopiero wędrowni pasztetnicy włoscy rozpowszechnili w Europie ciastka, zasługujące na to miano: najlepiej naśladowali, a wkrótce prześcignęli ich w kunszcie wypiekania ciastek wiedeńczycy, słynący od dawnych czasów ze swej dobrej kuchni.
Wróćmy jednak do pączków, których początek zlewa się pamiętną datą historyczną, tj. z rokiem 1683: ni mniej ni więcej, tylko z odsieczą Wiednia, z którą się też łączy powstanie pierwszej kawiarni.
Wiedeńczycy opowiadają sobie, że pączki, zwane po niemiecku "Krapfen", wypiekała pierwsza Cecylja Krapf, wdowa, której mąż padł podczas oblężenia Wiednia przez Turków.
Szukając zarobku, założyła ona sobie na peryferjach miasta małą paszteciarnię, jak się to wówczas nazywało – rodzaj małej cukierenki – w której, wobec kupujących, wypiekała na maśle małe, okrągłe ciasteczka, sprzedawane następnie po grajcarze. Ciasteczka te zyskały sobie wielki rozgłos u wiedeńczyków, już wtedy, zdaje się, wielkich smakoszy; to też wędrowali całemi gromadami za miasto, aby się u pięknej Cesi raczyć "Krapfinami", jak wówczas te smażone ciasteczka nazywano, urabiając nazwę od nazwiska ich twórczyni.
Ciastka te niewiele miały wspólnego z leciutkiemi tworami dzisiejszych czasów; mimo wszystko, smakowały one wiedeńczykom, i twórczyni ich wzbogaciła się, zakładając w różnych częściach miasta specjalne wypiekarnie pączków.
Jak fama niesie, dopiero w 30 lat później paszteciarka ta spróbowała napełniać swe ciasteczka cukrowanemi owocami, a gdy się jej to niespodziewanie udało, posłała półmisek tych, bardzo już wtedy popularnych, "Krapfinów" na dwór jednego z książąt austrjackich, gdzie się właśnie odbywał bal karnawałowy.
Ciastka zyskały pewne uznanie i stały się odtąd uprzywilejowanym przysmakiem karnawałowym nietylko w Wiedniu, ale i daleko poza jego granicami, można śmiało powiedzieć – na całym świecie.
Jak bardzo lubiane były pączki już dawno, świadczy fakt, że córka Marji-Teresy, nieszczęśliwa Marja-Antonina, wyjeżdżając do Francji, zabierała wraz z dworem swoim specjalistę pączkarza do wyrabiania pączków, których wówczas we Francji nie znano.
W ten i temu podobny sposób rozpowszechniło się po świecie wypiekanie pączków. Nie można jednak powiedzieć, aby ówczesne twory, jak już wyżej wspomniałam, podobne były do naszych dzisiejszych pączków, i wątpię bardzo, czy znalazłyby u nas amatorów.
Każdy kraj wyrabiał je na swój sposób, to też mamy setki odmian pączków. Od delikatnych, jasnobronzowych, z białym pierścieniem wkoło, do pączków niemieckich, o których mówią żartownisie, że trzeba je naprzód przerzucić przez trzy kamienice, aż tak zmiękną, że się dadzą ugryźć.
Prawdziwy pączek musi być tak lekki, aby ulatywał z półmiska z powodu przeciągu, kiedy się drzwi otworzy. Nie znam wprawdzie gospodyni, którejby się podobny ideał pączka udał, nie wyklucza to jednak istnienia tego ideału.
Szyc-Karska
Bluszcz, nr 8, 1928.
***
Jakie pączki dzisiaj jecie? Te ulatujące z półmiska w przypadku przeciągu, czy takie na modłę niemiecką, które trzeba przerzucić przez trzy kamienice?
Zobacz też:
Podziel się!
Marzy mi sie paczus ze Starowislnej, niestety bede musiala sie pocieszyc donatem z pobliskiej piekarni...
OdpowiedzUsuńChyba nigdy ze Starowiślnej akurat nie jadłam. I nie zjem, bo nie ma bezglutenowych :/
UsuńNie wiedziałam, że na Starowiślnej mają takie dobre pączki... Co innego lody :)
UsuńSłynnych lodów też nigdy nie próbowałam. Rany, jestem ze wszystkim do tyłu!
Usuńja już dwa zeżarłam
OdpowiedzUsuńnie lubię pączków, ale i tak zawsze się skuszę na zakup jednego. świetnie że dodałąś taki wpis
OdpowiedzUsuńTradycyjnie i ja pochlałam 3!!! O rany, zaraz chyba bieg sobie urządzę ;)
OdpowiedzUsuńpytanie! pączki mojej Babci :) lekkie, nie za słodkie ...
OdpowiedzUsuńTwoje retrowpisy są super :)
Dziś słyszałam, że drzewiej pączki nadziewano słoniną. To dopiero lekki kąsek.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za drożdżowym ciastem, dlatego pączek musi być solidnie polukrowany, żebym go zjadła. Jeśli się dzisiaj skuszę, to potem faktycznie będę musiała pościć do Wielkanocy ;)
O, ja też to słyszałam dzisiaj.
UsuńI podobnie mam z tym lukrowaniem.
Ciekawam, czy słuchałyśmy tego samego. :> Bo potem padło jeszcze coś fajnego o faworkach i seksie.
UsuńTo ja z kolei słyszałam, że pączek powinien starczyć na trzy godzin y biegania czy coś w tym guście :D
UsuńOstatni akapit jest świetny :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy artykuł.
Idę po pączki :D
Ja muszę się w końcu ruszyć po jakieś pączki na osłodę przed i po egzaminie :D Mam ochotę na takiego z advokatem albo budyniem. Mniamm
OdpowiedzUsuńDwa z różą- tradycyjnie. Jak na razie. :)))
OdpowiedzUsuńaż wstyd przyznać, ale jeszcze nie zjadłam :D
OdpowiedzUsuńWolę te solidne, ciężkie pączki.
OdpowiedzUsuńW ogóle to - o wiele chętniej żywiłabym się tym "prymitywnie" przyrządzonym pozywieniem, ale bez hormonów, wypełniaczy, tłuszczów utwardzonych, konserwantów, gipsu, gumy arabskiej i azotanów :)
Ja bym jeszcze do tego prymitywizmu dodała brak śmietany, niepotrzebnych zagęszczaczy (mąka etc.), tłustych sosów itp. Po prostu prymitywnie pieczone mięso, do tego znalezione zielsko i już.
Usuńja nie jadłem jeszcze ale niedługo wybieram się do sklepu :P
OdpowiedzUsuńwww.dietowanie.pl