Makijaż :: Pomadka The Body Shop Color Crush 230
Lubię błyszczyki, ale kiedy robi się chłodniej praktycznie wszystkie idą w zapomnienie. Wiatr, chłód i inne atrakcje pogodowe zdecydowanie bardziej sprzyjają pomadkom, które lepiej chronią usta, a do tego nie kleją się. Dzisiaj pokażę Wam pomadkę, która mnie oczarowała swoimi właściwościami, rozczarowała niestety odcieniem, którego nie wybierałam sama★.
Linia nawilżających pomadek Color Crush marki The Body Shop została wprowadzona niedawno. Składa się z dwudziestu sześciu intensywnych odcieni (edit: Sauria donosi, że u nas jest ich tylko osiemnaście). Pomadki wzbogacono o olej marula pochodzący z uczciwego handlu.
Opakowanie jest śliczne. Kolor skuwki odpowiada nie odcieniowi, ale rodzinie odcieni. I tak róże mają skuwkę różową, czerwienie czerwoną, a brązy/odcienie neutralne – brązowawą. Podoba mi się fakt, że pomadka była zafoliowana, co daje pewność, że nikt przy niej nie majstrował. Niestety nazwa odcienia umieszczona jest właśnie na folii, którą się wyrzuca, na pomadce zostaje sam numer.
Pomadka ma delikatny smak i zapach, według producenta różany, ale jest naprawdę tak subtelny, że ciężko mi to potwierdzić lub zaprzeczyć. W każdym razie nie narzuca się. Przyjemnie się jej używa, bo jest gładka, łatwo i równomiernie się rozprowadza, ma dobry poślizg. Ma zapewniać nawilżenie i rzeczywiście dobrze nawilża, dzięki czemu wygląda dobrze nawet na nieco spierzchniętych ustach.
Ponieważ pomadkę dostałam, nie miałam wpływu na wybór koloru i po raz kolejny przekonałam się, że jasny róż jest kolorem mało uniwersalnym. Nie widać tego na zdjęciach, bo robiłam tylko usta, ale delikatnie shimmerowy odcień 230 RUSH OF PINK zupełnie mi nie pasuje, jest za zimny, za niebieski; sprawia, że wyglądam blado, washed out po prostu. Obiektywnie to naprawdę ładny odcień, ale może bardziej dla blondynki o chłodnym typie urody.
Skład: TRIISOSTEARIN, HYDROGENATED POLYDECENE, ISOCETYL STEARATE, MICA, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, CERA MICROCRISTALLINA, ETHYLENE/PROPYLENE COPOLYMER, DIISOSTEARYL MALATE, SORBITAN ISOSTEARATE, VP/HEXADECENE COPOLYMER, CERA ALBA, PRUNUS AVIUM SEED OIL, SCLEROCARYA BIRREA SEED OIL, STEARALKONIUM HECTORITE, PARFUM, PROPYLENE CARBONATE, PENTAERYTHRITYL TETRA-DI-T-BUTYL HYDROXYHYDROCINNAMATE, TOCOPHEROL, TIN OXIDE, CITRONELLOL, LINALOOL, HYDROXYCITRONELLAL, ALUMINA. [+/- CI 77891, CI 45410, CI 15850, CI 45380, CI 19140, CI 77491, CI 15985, CI 77492, CI 42090, CI 77499].
Pomadki dostępne są w cenie 35 zł (powtarzam za Siouxie) poprawka: 39 zł. Moim zdaniem to naprawdę dobra cena za jakościową pomadkę, przy najbliższej sposobności (czyli jutro lub w niedzielę...; "sposobność" – piękne słowo, prawda?) zajrzę do sklepu TBS w Złotych Tarasach, żeby przyjrzeć się innym odcieniom i może wybiorę jakiś bardziej dla mnie korzystny, bo właściwości pomadki bardzo przypadły mi do gustu, a wiadomo, że pomadek nigdy dość.
Podziel się!
Szukasz informacji o innym produkcie? Skorzystaj z WYSZUKIWARKI u góry strony lub zajrzyj do KATALOGU.
Bez względu na to, jak dany kosmetyk do mnie trafił, opisuję wrażenia z jego stosowania całkowicie szczerze. Pamiętajcie, że siłą rzeczy są to opinie osobiste, więc subiektywne. Nie mogę zagwarantować, że dany kosmetyk sprawdzi się u kogoś innego. Produkty, które przysłano mi do wypróbowania, oznaczam symbolem ★.
a w Polsce zdaje się dostępnych jest 18 kolorów :)
OdpowiedzUsuńO, dzięki za informację, zaraz poprawię. I pewnie tych ośmiu, które sobie upatrzyłam nie ma... Heh.
UsuńBardzo fajnie te pomadki wyglądają, przyjrzę się im z bliska:)
OdpowiedzUsuńTaniutkie :) Z ciekawości zajrzę do norweskiego TBS i przyjrzę się kolorkom.
OdpowiedzUsuńPiękny odcień! :))
OdpowiedzUsuńŁadny odcień :) Niestety nie mam dostępu do TBS
OdpowiedzUsuńŚliczny kolor!
OdpowiedzUsuńJa znowu bardziej niż błyszczyki lubię pomadki i mam ich zdecydowanie więcej niż błyszczyków :D
Rzeczywiście cena nie jest zła, a jak już trafimy na promocję to będzie jeszcze lepsza :) Z kolei dla mnie taki kolor byłby pewnie idealny :)
OdpowiedzUsuńna ustach wyglada bardzo ladnie :)
OdpowiedzUsuńMa jakieś dziwne wykończenie
OdpowiedzUsuńCiekawe te pomadki, ale masz rację strasznie zimny kolor?
OdpowiedzUsuńKupiłaś w ciemno?
Całuski
W poście jest napisane, że pomadkę dostałam do wypróbowania ;)
UsuńTen kolor do mnie chyba tez nie pasuje. Nie mialam nigdy kolorowki z The Body Shop
OdpowiedzUsuńJuż jestem nia zauroczona":D:D
OdpowiedzUsuńJuż uwielbiam :D
OdpowiedzUsuńWygląda uroczo. :D
OdpowiedzUsuńa ja wolę w zimie błyszczyki bo nawilżają a szminy w lecie bo w lecie błystki mnie wkurzają i czuję ciągle lepkie usta (jak jest gorąco to umieram) :D
OdpowiedzUsuńPiękny kolor a efekt na ustach jeszcze piękniejszy :)
OdpowiedzUsuńCzyli jutro się widzimy :D
OdpowiedzUsuńNie ma co, fajny kolor :)
OdpowiedzUsuńprzyjemny kolorek :)
OdpowiedzUsuńZachwycająco wygląda na ustach, muszę ją mieć, i te inne też ;)
OdpowiedzUsuńmi się podoba taki cukiereczek;)
OdpowiedzUsuńNie czuję się zbyt komfortowo w jasnych różach, ale po Twojej opinii chętnie zapoznam się z tą serią pomadek. Ich jakość nie budzi zastrzeżeń, trzeba tylko trafić z odcieniem:)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny kolor :)
OdpowiedzUsuńKolor przepiękny :) Uwielbiam takie. Opakowanie też bardzo ładne. Ciekawy blog, dodaję do obserwowanych :)
OdpowiedzUsuńe tam pasuje ci ten kolor
OdpowiedzUsuńNie widać całej twarzy :) Nie, nie wyglądam w nim dobrze, naprawdę :)
Usuń