Retro :: Aparat do nadawania wygięcia
Po włosach i paznogciach – przyszła kolej na rzęsy Ameryka (no naturalnie) wynalazła już aparat służący do nadawania im specjalnego wygięcia, dzięki czemu oko wydaje się większe i piękniejsze.
Tęcza, marzec 1928.
***
Myślę, że autor tej notatki nawet nie podejrzewał, że to dziwne urządzenie się przyjmie i będzie dostępne w każdej drogerii. Odkąd pierwszy użyłam zalotki, nie potrafię już się bez niej obejść, bo faktycznie dzięki podkręconym rzęsom „oko wydaje się większe i piękniejsze”. Moja ulubiona to zalotka Inglot.
Używacie zalotki?
Macie swój ulubiony model?
Macie swój ulubiony model?
Zobacz też:
Podziel się!
Zalotka jest nr 1 w mojej kosmetyczce. Mam małe oko z opadającą powieką, bez zalotki to jak bez ręki :-)
OdpowiedzUsuńNo właśnie!!!
UsuńKiedys namietnie uzywalam zalotki, ale ja zagubilam gdzies w czasoprzestrzeni i jakos po niej nie placze....
OdpowiedzUsuńNajwyraźniej należysz do tych szczęśliwych, którym rzęsy nie patrzą w chodnik, jak u mnie :)
UsuńJa uzywam sporadycznie glownie dlatego ze moje rzesy sa naturalnie podkrecone :) Ale nie powiem bardzo lubie.
OdpowiedzUsuńSzczęściara :)
UsuńJa jestem melepeta i nie umiem się nią obsłużyć ,albo mój model był jakiś felerny .Lapała mi rzęsy razem z powieką i szczypala ..brrrr.....
OdpowiedzUsuńAtqo -
mam pytanie do Ciebie .
Nosisz tak jak i ja soczewki kontaktowe . Czy mogłabyś mi polecić jakiś sprawdzony przez siebie tusz wodoodporny ?
nie używam takich tuszy ,ale przed wyjazdem do cieplych krajów bardzo by się przydał .Kupilam kiedyś tusz z IsaDora i kurcze ... porażka to była :( tusz jakimś kosmicznie dziwnym sposobem dostał się na soczewkę i raz , ze bol był koszmarny i podrażnienie ,to soczewka w kosz , bo niczym nie mogłam go usunąć .
Będę wdzięczna za radę .
Nie jestem specjalistką w dziedzinie tuszy wodoodpornych, raczej ich unikam, więc doświadczenie mam raczej nikłe. Ostatnio, trochę z konieczności, używam jednak takiego tuszu i jestem z niego zadowolona. To powszechnie dostępny Maybelline Colossal w wersji wodoodpornej (żółte opakowanie z metalicznymi turkusowymi napisami). Nie kruszy się, nie roznosi po oku, łatwo się też zmywa płynem dwufazowym.
Usuńze mnie też ekspert żaden :/
UsuńPotrzeba jednak popycha mnie do kupna ,a wspomnienia skutecznie hamują potrzebę ;)
Aaaa - rypłam - dobór słów pierwszorzędny :D
OdpowiedzUsuńNie mam zalotki [mimo, że korci mnie do niej niesamowicie], ponieważ wydaje mi się, że jej stosowanie bynajmniej nie wpływa dobrze na rzęsy... a szkoda, bo dzięki niej oko faktycznie prezentuje się niezwykle atrakcyjnie.
Twój dobór słów najwyraźniej też niezwykły, bo Cię blogger do spamu wrzucił :D Ale już Cię przywróciłam, wszystko gra, oddychaj.
UsuńUżywam zalotki od jakiś ośmiu lat chyba i nie widzę, żeby jakoś niekorzystnie wpływała na rzęsy. Ale jeśli się obawiasz, to chociaż od święta można zaszaleć :)
Haha :D
UsuńNie ukrywam, że kusisz.
A niech tam - dziś ładna pogoda, chyba przejdę się i obadam ceny tego ustrojstwa, do którego kupna podchodziłam [oczywiście jedynie w zamiarach, aż wstyd przyznać, że nawet nie miałam onego w ręce] już wiele razy, z których każdy jeden spełzł na niczym.
Ciekawe, czy się do mafii zalotkowej zapiszesz :D
UsuńInglot!
OdpowiedzUsuńPrzybij piątkę ;)
UsuńMam i nie używam, bo w moim przypadku nie widzę jakiegoś efektu wow, którego nie uzyskałabym maskarą :) Dla mnie zbędny gadżet, ale dla mojej przyjaciółki nie istnieje makijaż bez użycia zalotki :)
OdpowiedzUsuńJa też sobie nie wyobrażam życia bez zalotki, sam tusz mi nie wystarcza, bo mam długie rzęsy z tendencją do patrzenia w chodnik ;)
UsuńPrześmieszne są te retro-wpisy :)
OdpowiedzUsuńZalotkę kiedyś posiadałam, ale zapodziałam i nie używam, nie czuję takiej potrzeby.
W ogóle nazwa "zalotka" jest bardzo ładna w porównaniu do "aparatu do nadawania wygięcia" ;)
Nazwa "zalotka" jest przeurocza :D
Usuńmam długie rzęsy, ale nie są one znacznie wywinięte - nawet pomalowane tuszem bardzo podkręcającym wyglądają smętnie, ale dzięki zalotce mam piękną firankę rzęs - nie mogę bez niej żyć!
OdpowiedzUsuńJakiej zalotki używasz?
Usuńświetny wpiss :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie <3
http://the-best-version-of-you1.blogspot.com/
Jeszcze nigdy nie skusiłam się na zakup, ba... nawet na użycie zalotki. Może nadszedł najwyższy czas, aby to zmienić? (:
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za udane zalotkowe manewry :)
UsuńNigdy nie używałam, moje rzęsy same się podkręcają :)
OdpowiedzUsuńSzczęściara!
Usuńhaha świetne:) też uzywam:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJa nie używam bo co chwilę mam coś ważniejszego do kupienia ;)
OdpowiedzUsuńCóż może być ważniejszego od zalotki? :P
Usuńmam zalotkę, ale moje rzęsy po kilku minutach od jej użycia znowu są proste jak druciki :(
OdpowiedzUsuńSpróbuj od razu po podkręceniu pomalować rzęsy cienką warstwą tuszu wodoodpornego, powinien w miarę dobrze utrzymać kształt nadany rzęsom.
UsuńA ja nigdy nie używałam zalotki.
OdpowiedzUsuńNie kusi Cię?
Usuń