Pielęgnacja :: Atqa i Nivea Q10 Plus kontra słowo na "c"

Jacob Jordaens, Król Lidii Kandaules pokazuje swoją żonę Gygesowi


Flamandzki malarz tak wyobrażał sobie ideał kobiecego piękna... Abstrahując od tego, że dzisiaj preferujemy inną sylwetkę i kategorię wagową, chyba żadna kobieta nie chce mieć pupy czy ud jak żona króla Kandaulesa w barokowym ujęciu... Ja też nie!

Jak pisałam już w poprzednim cellulitowym poście, miałam przyjemność uczestniczyć w warsztatach zorganizowanych przez NIVEA (nie będę tej nazwy odmieniać, przynajmniej na piśmie). Wróciłam z nich wyposażona w wiedzę, zapał i zestaw kosmetyków, które miały mi pomóc w walce z paskudą na "c". Pora więc na relację z tej wojny.


NIVEA Q10 Plus


Seria do ciała NIVEA Q10 Plus składa się z sześciu* produktów: Ujędrniającego olejku do ciała, Ujędrniającego serum antycellulitowego, Ujędrniającego żelu antycellulitowego, Modelująco-ujędrniającego kremu do ciała, Ujędrniającego mleczka do ciała (do skóry suchej) oraz Ujędrniającego balsamu do ciała (dla skóry normalnej). Naukowcy Centrum Badań i Rozwoju NIVEA przebadali skuteczność stu pięćdziesięciu różnych składników wpływających na tkankę tłuszczową i za najskuteczniejszy uznali wyciąg z lotosu (Nelumbo nucifera), który przy okazji pobudza też mikrokrążenie. Dlatego preparaty antycellulitowe, czyli serum i żel, wzbogacono właśnie w ten składnik. Oprócz tego zawierają one również L-karnitynę, a cała seria koenzym Q10.

Ponieważ nie chcę, żeby ten post stał się strasznym tasiemcem, recenzje i opisy poszczególnych kosmetyków z linii NIVEA Q10 Plus znajdą się w osobnym wpisie, który tutaj zlinkuję.






MOJE DOŚWIADCZENIA


Antycellulitową kurację zaczęłam latem, ale zrezygnowałam po dwóch dniach. Powodem były panujące wówczas upały. Moja skóra okazała się bardzo podatna na wywołane kosmetykami i masażem przekrwienie i po prostu paliła. Doprawdy nieprzyjemne uczucie, kiedy temperatura oscyluje wokół trzydziestu stopni. Poczekałam więc z intensywną kuracją na nadejście chłodniejszych dni.

Po masażu, który zrobiono mi w czasie sopockich warsztatów, miałam na udach siniaki, przed czym zresztą masażystka mnie ostrzegła. Tamten masaż był jednak naprawdę intensywny i dużej mierze wręcz bolesny. Nie spodziewałam się natomiast, że sama też narobię sobie siniaków... Nie przesadzając ani trochę, mogę powiedzieć, że po dwóch dniach kuracji Ujędrniającym serum antycellulitowym NIVEA (masaż gumową rękawicą z Rossmanna, dwa razy dziennie) wyglądałam jak ofiara jakiejś wyjątkowo wyrafinowanej przemocy domowej. Co gorsza, siniaki powstały nie tylko na udach, ale również w dolnej części nóg, gdzie rozpoczynałam nakładanie serum, zgodnie z instrukcjami udzielonymi przez masażystkę (zobaczcie film w poprzednim poście). O tym, że mam słabe naczynia krwionośne, wiem od dawna, już jako dziecko miałam skłonność do "pajączków" na nogach i w ogóle siniaków, wygląda jednak na to, że kosmetyki tego typu w połączeniu z masażem to dla moich naczyń trochę za dużo. Zrobiłam nawet zdjęcie moich posiniaczonych kończyn, uznałam je jednak za zbyt drastyczne, żeby publikować na blogu, na który mogą zajrzeć również osoby o słabych nerwach. Poza tym, po co mam wyskakiwać w Google Grafika na hasło "siniaki", "posiniaczone uda"...

Mam jednak skłonności do katowania siebie i mimo siniaków nie przerwałam masaży, tylko trochę je złagodziłam. Chciałam po prostu sprawdzić, czy faktycznie po dziesięciu dniach stosowania serum moja skóra będzie zauważalnie bardziej jędrna, a cellulit zredukowany, jak obiecuje producent. Co się okazało? Nie, żeby cellulit zniknął całkowicie, niemniej naprawdę skóra wyglądała lepiej, była gładsza, bardziej napięta. Niestety serum szybko się skończyło, co wcale mnie nie dziwi, bo używałam go dwa razy dziennie w sumie na sporą powierzchnię skóry, a w opakowaniu jest go tylko 75 ml.

Zachęcona efektami, jakie dało serum, kontynuowałam batalię, tym razem stosując żel antycellulitowy, modelujący krem, a także mleczko ujędrniające. Najpierw nakładałam żel antycellulitowy, starannie wmasowywałam, a kiedy kosmetyki się już wchłonęły, na uda, pośladki i brzuch aplikowałam krem modelujący, natomiast na resztę ciała mleczko ujędrniające. W newralgicznych obszarach skóra nadal wyglądała lepiej niż przed całą tą kuracją, kupiłam więc następne opakowanie żelu antycellulitowego (serum za bardzo jednak rozgrzewa mi skórę) i stosuję do dzisiaj, ale wmasowuję kosmetyk piąstkami, nie masażerem i robię jedno lub parodniową przerwę, jeśli zobaczę siniaki.


CO OPRÓCZ KOSMETYKÓW?


Jak wspominałam w poprzednim cellulitowym poście, żeby wygrać z cellulitem, lub przynajmniej go ujarzmić, trzeba wprowadzić zmiany w trybie życia. Staram się jeść zdrowo, nie musiałam więc robić rewolucji w mojej diecie i z niczego rezygnować. Nie udało mi się wprowadzić znacząco większej ilości ruchu, ale starałam się trochę częściej korzystać ze stepera. Zaczęłam też stosować mini ćwiczenia, a może nawet mikro ćwiczenia, podczas różnych codziennych czynności. Możliwości jest mnóstwo: siedząc przy biurku czy przed telewizorem można ćwiczyć uda ściskając nimi poduszkę, można wspinać się na palce myjąc zęby itd. O dziwo, to naprawdę daje efekty.



PS. Kto dobrnął do końca tego długaśnego posta, dostanie gratis dobrą radę: męża, chłopaka, partnera nie należy uświadamiać, że ma się cellulit, bo jest duże prawdopodobieństwo, że nie mają oni zielonego pojęcia, jak to wygląda i nawet do głowy my im nie przyszło, że coś takiego macie :). 


*poprawka, siedmiu! Zupełnie zapomniałam, że jest też krem do rąk (więcej w mini recenzji).


Podziel się!
Szukasz informacji o innym produkcie? Skorzystaj z WYSZUKIWARKI u góry strony lub zajrzyj do KATALOGU.
Bez względu na to, jak dany kosmetyk do mnie trafił, opisuję wrażenia z jego stosowania całkowicie szczerze. Pamiętajcie, że siłą rzeczy są to opinie osobiste, więc subiektywne. Nie mogę zagwarantować, że dany kosmetyk sprawdzi się u kogoś innego. Produkty, które przysłano mi do wypróbowania, oznaczam symbolem ★.

16 komentarzy:

  1. Atqa Pogromczyni Mitów! ;) Fajnie, że miałaś tyle motywacji, żeby tak posiniaczona nie przerwać kuracji, ja nie mam tyle samozaparcia.

    p.s.
    kiedyś powiedziałam swojemu D, że mam "c" i niestety zadziałało to dokładnie tak, jak piszesz - jakbym uświadomiła go o istnieniu czegoś, czego do tej pory zupełnie nie było. No i teraz zwraca na to uwagę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sprawach kosmetycznych jestem do bólu systematyczna :D

      Twój D. wytyka cellulit u Ciebie, czy też widzi go u innych kobiet? Bo jeśli tylko u Ciebie, to musisz mu powiedzieć, jakie to powszechne.

      Usuń
  2. Jak dobrze wiedzieć, że nie jestem jedyna... ;) Pozdrawiam i zapraszam do siebie! ;)

    www.jcmakeupdream.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Od wczoraj dzieki Tobie mysle o cellulicie. Pol dnia o nim wczoraj myslalam prawie! Krem antycellulitowy wyszedl dosc dawno. Czas na jakis nowy.
    Mam na udach tak sucha skore, ze wole tam nawet nie patrzec, wiec mysle, ze cos prostego i nawilzajacego zdziala male cuda. Idzie zima, biore sie za tylek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To straszne, że ktoś przeze mnie myśli o cellulicie... :D

      Jeśli masz bardzo suchą skórę to zdecydowanie lepiej będzie, jeśli zaczniesz od porządnego nawilżenia, bo kosmetyki antycellulitowe potrafią wysuszać.

      Usuń
    2. Skora to jedno, ale tylek trzeba ruszyc jednak :)

      Cholera, no! Caly dzien mi po glowie chodzilo, ze mam wstapic do sklepu, bo cos mam do kupienia i zapomnialam! Nic to, jutro tez jest dzien. Czyli, jak zwykle, wszystko od jutra...

      Usuń
  4. dobrnęłam;)

    słyszałm b.pozytywne opinie o serum z tej linii - chyba się przemogę (nie lubie Nivei) i spróbuję.

    Ja mam yeraz tyłek b.podobny do tej pani z obrazka, w tamtych czasach byłabym pewnie symbolem seksu, a teraz pozostaje mi walczyc o figurę i gładszą skórę. Polecam serdecznie Mydło czarne+kessę (dzisiaj recenzowałam więc zapraszam) czynią cuda! świetne są też bańki chińske, jednak przy Twoich tendencjach do krwiaków pewnie odpadają. Dobre na usuwanie wodnego cellulitu są zioła- jak. np. pokrzywa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę jednak żałuję, że nie urodziłam się w baroku - pomimo tego, że nie mieli internetu, mieli coś znacznie fajniejszego- kobiecy ideał piękna, w który ja wpisałabym się idealnie xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzisiejsze kanony piekna sa okropnie kategotyczne czyż nie ?
    Same względem siebie jestesmy mega krytyczne co często prowadzi do frustracji ,a przecież tylko znikomy procent kobiet ma naturalną szczupłą figurę modelki czy primabaleriny ... pogodzenie się z tym faktem jest bardzo trudne.
    Inna sprawa , że od lat obserwuje jeden smutny i powtarzający się przykład, jak już w bardzo młodym wieku dziewczyny mają fatalną kondycję .
    Przychodzą młodziutke studentki i młodsze dziewczyny na siłownię, czy zajęcia fitness i nie są w stanie zrobić prawidłowego składu, czy skłonu . Maksymalny rozkrok ?... moja mama zrobi większy :(
    Pięć , dziesięć minut truchtu na bieżni i jęki pt "już nie mam siły " ..
    Naprawdę warto zmusić swoje ciało do systemtycznego , fizycznego wysiłku .
    I tak chwała tym , które w ogóle przychodzą :)
    Masaż odstawiam zawsze przy peelingu -jakoś tak odruchowo hehehe ..

    OdpowiedzUsuń
  7. Matko jedyna co to za kobieta:P
    Polecam jeszcze chodzenie na spzilkach , cudne cwiczenie rzezbiące:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz rację z tą radą, bo mój TŻ dopóki go nie uświadomiłam, nie widział cellulitu:P A teraz zwraca uwagę i każe ćwiczyć:P Żeby nie było, ja polecam masaż balsamem do którego dodajemy zmieloną kawę (świetne pillingująco-antycellulitowe mazidełko:) Mam też przyrząd do masażu z Rossmanna, ale robił siniaki, więc go odłożyłam (teraz wiem, że chyba miało tak być):P

    OdpowiedzUsuń
  9. Mój wie, co to cellulit, i to nie ja mu powiedziałam :)
    Ale walkę toczę, czasami bardziej, czasami mnie, właśnie o tym dziś pisałam - o naszym wrogu, cellulicie, tyle że wspomagam się Eveline 4D, a w kolejce czeka Tołpa Body Pro :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mój mąż lubi moją pomarańczowa skórkę :P
    osobiście jestem za leniwa na walkę z wiatrakami ale szczerze podziwiam Twoją wytrwałośc :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ahaha moj maz z tych co wie co to cellulit :P ale nie narzeka :D hyhy

    OdpowiedzUsuń
  12. Mój mężczyzna też niestety wie co to cellulit :D Nawet lepiej wie jak odróżnić cellulit od celluitisu, a nie jedna kobieta ma z tym problem haha.
    Co do masażu w Sopocie, to ja chyba jestem jakaś gruboskórna... mnie nic nie bolało, nawet powiem, że czułam się tak zrelaksowana, że prawie zasnęłam, aż masażysta był zdziwiony :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój kometarz :)