Makijaż :: Paint Pot jak nowy, czyli akcja reanimacja
Paint Poty MAC chyba każdy zna, nawet jeśli nie miał, to o nich słyszał. Przynajmniej tak mi się wydaje... Mają wiele zalet – są trwałe, wydajne, mogą służyć jako baza pod cienie lub być stosowane samodzielnie. Nie są jednak produktem pozbawionym wad. Dla mnie wady są dwie: po pierwsze są drogie (obecnie słoiczek kosztuje 75 zł), po drugie mają tendencję do wysychania, co w połączeniu z niezwykłą wprost wydajnością jest cechą smutną i frustrującą.
Paint Poty wysychają podstępnie. Najpierw trochę się kurczą i zaczynają odstawać od brzegów słoiczka (spadek objętości spowodowany jest po prostu wyparowywaniem wilgoci). Cienia można używać, ale po jakimś czasie jego konsystencja staje się coraz twardsza, aż w końcu nabranie go na pędzel czy palec i rozprowadzenie na powiece graniczy z cudem.
Kiedy mój ulubiony Paint Pot w odcieniu Bare Study zmienił się w bezużyteczną bryłę, byłam gotowa go wyrzucić i z ciężkim sercem wybrać się do sklepu po nowy egzemplarz, który zapewne skończyłby tak samo – pół opakowania zużyte, reszta do kosza. Martwiło mnie jednak, że podobne oznaki zaczęły zdradzać moje pozostałe Paint Poty, sztuk dwie (jednego nie liczę, bo jest świeży i w ogóle jakiś inny – z limitowanki). Wymiana wszystkich na nowe to już niemałe pieniądze. Mniej więcej trzy tygodnie temu, jakby dokładnie w odpowiedzi na moje paintpotowe rozterki, na thebeautydepartment.com pojawił się nowy post poświęcony właśnie reanimacji kosmetyków, w tym cieni w kremie. Sposoby na roztrzaskane w drobny pył cienie cienie i pudry znam od dawna, chociaż nigdy ich nie próbowałam, natomiast nie zdawałam sobie sprawy z tego, że uratować można też Paint Pota. Postanowiłam zaryzykować, bo mój cień i tak nie nadawał się do użytku. Teraz, ku mojej radości, jest jak nowy. No prawie jak nowy, połowę zdążyłam wcześniej zużyć.
Sprawa jest banalnie prosta. Potrzeba alkoholu (użyłam spirytusu), czegoś do mieszania (szpatułka, koniec noża, ja użyłam uchwytu łyżeczki), ewentualnie czegoś do wygładzania (dla perfekcjonistów) i trochę czasu. Do słoiczka z cieniem dodajemy trochę alkoholu, dokładnie mieszamy, wygładzamy powierzchnię i tyle. Bez obaw, jeśli alkoholu nalejecie zbyt dużo nic się złego nie stanie, bo tylko określona jego ilość da się wymieszać z cieniem, resztę bez trudu odlejecie. Jeśli cień wydaje się zbyt miękki i kremowy też nie ma się czym martwić, bo alkohol szybko wyparuje. Po fotograficzny tutorial odsyłam do thebeautydepartment.com.
Mój reanimowany w ten sposób trzy tygodnie temu Bare Study jest znów miękki, kremowy i łatwy w użyciu. Nic nie zmieniło się na niekorzyść. Wygląda teraz tak (niestety nie zrobiłam zdjęcia przed, bo trochę wątpiłam czy to zadziała):
Zadowolona z efektów, wczoraj powtórzyłam operację na Painterly, który wyglądał tak:
Czary mary:
Obaj koledzy jak nowo narodzeni:
Stosujecie jakieś triki odświeżające kosmetyki?
Update: Po dwóch miesiącach paint poty znowu zaczęły robić się zbite i twarde, operację trzeba więc powtarzać.
Wow czyli na wszystko jest sposób, a słuchaj a próbowałaś już jak na powiece?Czy tez nie uwłaszczy to jego trwałości?
OdpowiedzUsuńByle by spirytus skóry nie wysuszył.Jestem bardzo ciekawa jak teraz będzie sie sprawdzał.Ten kolorek co masz bardzo mnie korci.
A jaki masz sposób na rozbite w drobny pyl cienie? Ja nie znam:/
Tak jak napisałam, z Bare Study, reanimowanym trzy tygodnie temu, nic złego się nie stało, nie zmienił się na niekorzyść. Dlatego zdecydowałam się powtórzyć operację na Painterly i pokazać efekty światu ;)
UsuńW tym samym linku, który podaję w poście, jest też pokazane jak poradzić sobie z cieniami i pudrami. Z resztą, Google wypluje Ci całą masę wyników, łącznie z tutorialami wideo :)
dziekujemy:*
UsuńProsimy ;)
UsuńO proszę, dobry sposób na ratowanie kosmetyków :P
OdpowiedzUsuńPozwala trochę oszczędzić :)
UsuńFajnym sposobem na ratowanie zasychających eyelinerów w słoiczkach jest dodanie na ich powierzchnię jakiejś bomby silikonowej np. jedwabiu do włosów albo duralina czy liquida do sypkich cieni z KOBO. Przez noc ta kropelka wniknie w gląb eyelinera i rano można już śmigać piękne kreski miękkim jak masełko kosmetykiem :)
OdpowiedzUsuńJedwab do włosów by mi nigdy nie przyszedł do głowy :) Mnie niestety Duraline i inne tego typu środki szczypią, ale kto wie, może kremowy cień też można nimi odświeżyć.
Usuńteż pomyślałam o duraline, ja nim reanimuję żelowe eyelinery :)
Usuńw takim razie będę ratować dziś cień z Manhatan, śliczny złociak, ale właśnie zaczął wysychać i odstawać od opakowania. Bardzo Ci dziękuję, za dobre rady :) więcej takich postów poproszę ;)
OdpowiedzUsuńKoniecznie daj znać jaki jest efekt, bo ja próbowałam tylko na PP.
UsuńMi zasechł eyeliner z Maybelline w słoiczku. Jestem ciekawa czy też można go uratować tym właśnie sposobem.
OdpowiedzUsuńSpróbuje :)
Myślę, że w tym przypadku lepiej sięgnąć po sposób, o którym komentarz wyżej napisała Madziorex, czyli Duraline lub coś podobnego. Ale jeśli zdecydujesz się na alk. daj koniecznie znać co z tego wyszło.
UsuńA jak uratowac zaschniety tusz jeżeli woda za bardzo nie pomaga? Wiesz moze? :)
OdpowiedzUsuńWoda - masz na myśli wkładanie całego opakowania do gorącej wody? Podobno można dodać odrobinę inglotowego Duraline do tuszu, ale nie próbowałam nigdy sama, bo uważam, że jeśli tusz wysechł, to po prostu pora go wyrzucić :/
Usuńja swoje tusze ratowałam. Bardzo długo używałam lancome hypnose i tusz był genialny ale każde opakowanie po 3 miesiącach wysychało. Rozwiązanie: kropla witaminy a+e z ampułki (w aptece dostępne, wystarczy ampułkę rozwalić, albo jak są takie małe niby rybki, to taką rybkę) do tuszu. To działa od razu jak odżywka. Albo kropla płynu micelarnego (ale to się sprawdza tylko w niewodoodpornych tuszach). Jedno opakowanie reaktywowałam kroplą płynu dwufazowego.
UsuńCiekawe sposoby! Nie boisz się bakterii? Wiele osób mówi, że po maksymalnie trzech miesiącach tusz trzeba wyrzucić.
Usuńja tuszu używam 6 miesięcy. Nigdy jeszcze żadnego przed tym czasem nie zużyłam i nigdy nic mi się nie działo (a mam bardzo wrażliwe oczy). Poza jednym razem, ale maskara była świeżutka, dopiero co otwarta i wypadły mi wtedy 3/4 rzęs.
UsuńAle po takich podkręcanych nigdy mi się nic nie działo :)
fajna sprawa:)
OdpowiedzUsuńJak widać alkohol jest dobry na wszystko :) no prawie
OdpowiedzUsuńPrawie. A "prawie" robi wielką różnicę ;)
UsuńSuper ze o tym napisalas. Moj Groundwork niedawno oddzielil sie od brzegow sloiczka i juz sie balam ze wkrotce sie pozegnamy. Uff;)
OdpowiedzUsuńŻyczę jeszcze wielu szczęśliwych chwil z Groundwork ;)
Usuńsuper, nie sądziłam że ten sposób uda się z cieniami w kremie ;) właściwie to nie mam żadnego paint pota (trochę boli ta cena), ale już wiem że będę miała :D
OdpowiedzUsuńJuż kiedyś oglądałam filmiki jak można uratować cienie i inne tego typu produkty. :)
OdpowiedzUsuńFajna sprawa, można pobawić się w 'małego chemika ' :D
Właśnie, to doskonała okazja :))
Usuńja nie mam cierpliwości do reanimacji kosmetyków, ale takie czary mary wydaje się być nie trudne więc chyba w końcu spróbuję :)
OdpowiedzUsuńTo naprawdę prosty i szybki sposób, bez żadnego kombinowania :)
Usuńswietny sposob, faktycznie zal bylo by wyrzucic!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tego nie zrobiłam :)
UsuńNie podrażniają po reanimacji?
OdpowiedzUsuńTak jak napisałam w poście, nic się nie zmieniło na niekorzyść ;)
Usuńnie znam żadnych, ale Twój sposób jest genialny!
OdpowiedzUsuńalkohol zawsze wyparowuje otwarty wiec nadmiaru nie trzeba odlewac
OdpowiedzUsuńOwszem, odparowuje, tylko jeśli odlejesz nadmiar, który się zebrał, bo nie da się go wmieszać w krem, to po prostu operacja będzie szybsza, bo mniej będzie do odparowania.
UsuńKiedyś w ten sam sposób reanimowałam puder w kamieniu z Sensique, niestety nie mogłam go dłużej używać, bo strasznie mi śmierdział alkoholem..
OdpowiedzUsuńA dałaś mu odparować? Moje paint poty na szczęście nie śmierdzą, alkohol odparował i mają teraz swój charakterystyczny paintpotowy zapach.
Usuńsprytnie :) ja reanimuję co jakiś czas fludline'a, bo okropnie zasycha i ciężko się go używa.. ale mieszam tylko wykałaczką.. alkoholu nie dolewam ;)
OdpowiedzUsuńO wow, dobrze wiedzieć :)
OdpowiedzUsuńJa mam swojego bare study od ponad roku i nie wysycha. Trzymam go stojącego na zakrętce, słyszałam w jakimś filmiku, że dzięki temu nie wyschnie.
OdpowiedzUsuńPomysłowe i przydatne :) Fajnie, że nadają się do dalszego użytku!
OdpowiedzUsuńSpirytus salicylowy się nada?
OdpowiedzUsuń