Tydzień w dzień (4-10 listopada 2012)
W minionym tygodniu dwa posty dotyczyły pielęgnacji włosów. W jednym z nich podzieliłam się moim patentem na szybkie olejowanie [→Olejowanie włosów dla leniwych], drugi natomiast dotyczył pielęgnacji włosów sprzed kilkudziesięciu lat [→Pielęgnacja włosów à la lata 50.], miejscami nieco kontrowersyjnej.
Zaczęłam przygodę z Matricium Biodermy [→Pielęgnacja :: Matricium Biodermy - będzie cud?]. Na razie jestem zadowolona z efektów kuracji, zobaczymy, jak będzie dalej. Oczywiście spodziewajcie się relacji.
Co teraz jest na topie? Bond. James Bond. Również na paznokciach za sprawą kolekcji Skyfall OPI. Pokazałam jeden z pięciu bondowskich lakierów, które niedawno trafiły w moje ręce, czyli Live And Let Die [→Paznokcie :: Zachwyt, czyli Live And Let Die OPI]. Przy okazji, byłyście w kinie na Skyfall? Jakie wrażenia? Nie powiem, żeby mnie ten film rzucił na kolana, ale dobrze się bawiłam. A skoro już jesteśmy przy tematyce filmowej, zapraszam też na →nie-aktualnosci.pl, gdzie co nieco o filmowych absurdach [→Piękny, zdrowy i wyświeżony].
Pojawiła się listopadowa edycja GlossyBox [→Listopadowy GlossyBox]. Z ulgą przyjęłam fakt, że produkty w nim zawarte nie były stare czy rozsypane. A czy przypadły mi do gustu? Pół na pół.
Ponieważ w mojej kosmetyczce pojawiło się kilka nowych (niekoniecznie nowych na rynku) smakołyków, zbiorczo podzieliłam się wstępną opinią o nich [→Pierwsze wrażenia, czyli parę makijażowych nowości].
I jeszcze piosenka, która się mnie uczepiła jak przysłowiowy rzep (ale nie żebym się koniecznie chciała od niej opędzić...): →Przyczepiło się vol. 10.
Miłej lektury :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twój kometarz :)